poniedziałek, 24 lutego 2014

Witam!

Zgodnie z obietnicą, choć z małym opóźnieniem przedstawiam Wam artystów dzisiejszego wieczoru.
Słowem wstępu, włosy myję i olejuję co drugi dzień. Mam włosy długie, rozjaśniane, lekko przetłuszczające się przy nasadzie, suche przy końcach. Przeszły regularne balejaże, codzienne prostowanie bez zabezpieczeń.  Nie wyrzekam się silikonów na rzecz naturalnej pielęgnacji, raczej staram się znaleźć złoty środek pomiędzy nimi. Dlaczego w ten sposób? Bo (tak wiem, nie zaczynamy zdania od "bo") najzwyczajniej w świecie moim blondasom to służy. Z olejków wyciągają ile mogą najwięcej, zaś silikony są im potrzebne, by łatwiej je rozczesać, by przesuszone końce pamiętające jeszcze fryzjerskie balejaże zostały zabezpieczone.

Zaczynamy od olejków: w "lotniczej "buteleczce przelany olej z czarnuszki- w ten sposób wygodniej się go dozuje, a oryginalna butelka spoczywa w lodówce. Używam go głównie na skórę głowy, a także do twarzy.Genialnie koi podrażniony skalp, znikają pojedyncze "suche skórki".
Amla Jasminowa i olej kokosowy to stosunkowo niedawne zakupy, więc o ich działaniu póki co nie wypowiadam się. Argan kochają zarówno moje końcówki, jak i skalp. Masło shea- tym razem masło z dodatkiem oleju arganowego- dobrze sprawdza się w olejowaniu końcówek, i to w minimalnych ilościach.
Stosowany na całości niestety nie domywał się i chodziłam z tłustymi strąkami. Wszystkie oleje kupuję w zaprzyjaźnionej zielarni :)  A oto i cała stosowana obecnie gromadka:





Szampony- tutaj mam już moje must have. Do zadań specjalnych: Joanna Szampon rewitalizujący kolor blond (popielaty)- używam ok. 2 tyg. po farbowaniu, gdy perła lekko się już wypłukuje.
Loreal Intense Repair rzadko ląduje ze mną pod prysznicem, tylko w nagłych wypadkach, gdy goni mnie czas. Nie muszę po nim używać maski/odżywki, a moje włosy i tak wyglądają na zadbane. Niestety, stosowany regularnie przeciąża włosy, stają się rzadkie, nijakie, posklejane w strąki. Rzepa Barwy-nikomu nie muszę przedstawiać, stosuję raz na tydzień, typowy zdzierak. Green Pharmacy z łopianem dorwałam w Ross w CNDW. Gdy skończył się mój babydream, w ruch poszedł GP i póki sprawdza się doskonale!



Maski- tutaj wśród ulubieńców mam głównie te fryzjerskie. Litrowa Argan'de wystarcza mi na baardzo długooo, do tego przepięknie pachnie ;D Kallosa Al latte oraz Biovaxów nikomu przedstawiać nie trzeba- moje włosy kochają obie maski! Avocado Oil Treatment Wax kupiłam w promocji w SP, jest genialny, gdy nie mam czasu zostawić maski pod czepkiem na dłużej. Isana także z promo, za jakieś 4.99,- aż żal było nie wziąć na wypróbowanie! Sprawia, że włosy są miękkie, łatwo się rozczesują, minimalnie więcej lekko błyszczą.



Odkryciem roku jest dla mnie Mythic Oil Loreala. Odlewkę noszę zawsze przy sobie w torebce. Dobrze chroni końcówki, nabłyszcza, nadaje włosom "zdrowy wygląd", sprawia, że tworzą niemal perfekcyjną taflę.
Odżywka Marion Natura Silk do włosów blond to dla mnie typowy ułatwiacz rozczesywania, tańszy odpowiednik glisskura. Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? ;D Jedwab biosilku- powoli wykańczam, bo żal mi wyrzucić.Tak, wiem, to zło!



Z tzw. wcierek aktualnie zużywam Joannę Rzepę oraz wodę pokrzywową Kulpol ( przelana do butelki z atomizerem). Obie przedłużają świeżość włosów, Rzepa dodatkowo wzmacnia mi babyhair'y oraz przyśpiesza porost włosów.



Inne: płukanka Joanny srebrna celem odświeżenia koloru włosów, lakier Total Keratin Complex stosowany na ważniejsze wyjścia oraz spirulina. Spirulinę stosuję jako maskę na włosy- ale o niej powstanie osobny post!

Ufff! Powoli dobrnęłyśmy do końca! Jeśli ktoś ciekawy jakiegoś produktu- pisać! Chętnie opowiem o nim szerzej! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz